…Na polu bitwy najdłużej stały golemy.. jednak i one nie były wstanie stawić czoła Starożytnemu Behemotowi. Kiedy rozpędzona bestia dobiegła do grupy gremlinów, te, zostały wręcz zmiecione z powierzchni ziemi, zaledwie jednym machnięciem. Zaraz obok całego zdarzenia, wzdłuż linii drzew, unosiła się błękitno-biała łuna światła. To był Solmyr. Dowódca prawie już nieistniejącej armii z Fortecy. Dało się odczuć lekkie drgania ziemi, spowodowane przez kroczącego mozolnie giganta, który jednak był zbyt daleko by móc jeszcze coś wskórać. Solmyr wiedział, że jeśli nie pokonają ogromnej bestii, nie uda im się przedrzeć na pustynię, by odnaleźć relikty. Był już mocno wycieńczony rzucaniem zaklęć wspomagających, jednak wiedział, że nie może teraz uciec. Miał ostatnią szansę w konfrontacji z Behemotem. Skupił się zatem, uniósł wysoko ręce, a jego dłonie zaczęło oplatać białe światło w towarzystwie srebrzystych iskier. Bestia od razu zwróciła swą uwagę na herosie. Behemot zrobił kilka bardzo szybkich jak na takiego olbrzyma kroków, uniósł swoje szpony i z przeraźliwym rykiem rzucił się na swoją ofiarę. Solmyr skierował ręce ku atakującej bestii i wystrzelił łańcuchem piorunów prosto w jego głowę!…

Obraz jest namalowany na bazie oryginalnej grafiki
Magdalena Katańska